Moj Synek daje mi pospac nie wiecej niz 3 godziny na dobe, moja tesciowa zatruwa mi zycie obwinianiem ze nie umiem obchodzic sie z dzieckiem, jej facet zamieszkal u nas (jego chata stoi pusta) i codziennie przychodzi pijany, a moj maz 5 odpowiedzi. Nie daję sobie już ze sobą rady, nie jestem w stanie spać, jak już zasnę to za chwilę się budzę i jest mi bardzo trudno później zasnąć, wręcz czasem zaśnięcie jest już niemożliwe. Moje zainteresowania już mnie nie cieszą, zrezygnowałam całkowicie z jakichkolwiek przyjemności bo nie dają mi tego uczucia co Obecne badania nad radzeniem sobie w sytuacjach trudnych czerpią przede wszystkim z koncepcji psychodynamicznym i psychoanalitycznych, które podkreślały sposoby obrony ego, jako sposób adaptacji do sytuacji stresujących i przepełnionych lękiem. Pierwszą ważną publikacją na temat stresu jest monografia Men Und Stress z 1945 roku Po co nam w życiu trudności? Często zadajemy sobie pytania: „po co Bóg mi daje czegoś takiego doświadczyć?”, „ile jeszcze można znieść?”, „czy Bóg nie widzi, że już nie daję rady?”. Myślimy, że trudne doświadczenia, które nas w życiu spotykają są bezsensowne, niepotrzebne, a wręcz szkodliwe. Ale czy tak jest Albo powinniśmy z nimi poważnie porozmawiać albo zasadźmy im porządnego kopa z naszego życia, bo takie osoby będą jedynie wysysać z nas energię (której przy dzieciach i tak nie mamy w nadmiarze). Takie osoby nie mówią „nie masz prawa się złościć”, bo chcą dla nas dobrze. One tak mówią, bo IM przeszkadza, gdy tak mówimy Spotkałam w swym życiu ludzi samotnych, którzy samotnie wcale się nie czuli, spotkałam i takich, którzy w otoczeniu rodziny i przyjaciół cierpieli z powodu osamotnienia. Samotność nie Nie daję sobie rady w szkole? zawsze byłam dobrą uczennicą, z czerwonym paskiem. Dostałam się do bardzo dobrego liceum i teraz nie daje sobie rady. Nawet nie chodzi o to, że są trudne rzeczy ale ja się nie uczę. Nie jestem w stanie. Wiem, że muszę się uczyć ale tego nie robię. Zaraz napiszecie to odejdź od komputera i idź Jeśli znajdziesz się w obsesyjnym stanie lęku, kiedy martwisz się o rzeczy, które się nie wydarzyły lub nie będą prawdopodobnie miały miejsca po prostu powtarzaj te słowa: „przestaje się martwić tym, na co nie mam wpływu”. Nie boję się. Wypowiadanie tych zdań daje ci moc kontrolę nad twoim strachem. Nie ma się czego bać Zawartosc tego testu jest oparta na badaniach naukowych oraz test zostal empirycznie potwierdzony w grupie ponad 2000 rodziców. Wyzsze wyniki testu sa powiazane z lepszymi efektami w wychowaniu dzieci. Wiekszosc ludzi rozwiazuje ten test w okolo 15 minut i nie ma w nim dobrych czy zlych odpowiedzi. Po prostu wybierz odpowiedz, która wydaje Weź mnie w Twoje ramiona. Jestem Twój daje Ci swoje serce, swoje życie. Jeśli taka jest Twoje wola ulecz mnie miłościwy Chryste z moich chorób i rożnych słabości. Ty Panie wiesz jak mocno one mnie dotykają. Prowadź mnie Jezu wybrałem Cię za przewodnika po wszystkich krętych ścieżkach mego życia bo Tyś jest moja mocą moim 1bbX. Pustynia to nie termin geograficzny, ale obraz egzystencji człowieka, także dzisiaj. Pustynia jest w ludzkim życiu realnie obecna. Jest częścią człowieka, życia, każdego oznacza słowo pustynia? W rozumieniu Biblii pustynia nie oznacza „przestrzeni wypełnionej piaskiem”. Pustynia jest raczej obrazem samotności, opuszczenia, wypalenia. Być na pustyni oznacza: nie mieć nikogo, nie móc się porozumieć, uginać się pod ciężarem, nie znajdować w niczym radości, być osowiałym, „wewnętrznie skurczonym” (Anselm z Canterbury). Pustynia to bezradność i uzależnienie od innych, rozpacz i uczucie, że ziemia zapada się pod stopami, wewnętrzna pustka i to nie termin geograficzny, ale obraz egzystencji człowieka, także także:Pytano starca na pustyni: W jaki sposób dusza nabiera pokory? Ten odpowiedziałTomasz Sartory, znany teolog katolicki, opisał kiedyś „sytuację pustyni” dzisiejszego człowieka w następujący sposób:Człowiek współczesny nie przemierza suchego, bezludnego kraju w dosłownym tego słowa znaczeniu. Mieszka w miastach. Ale czyż właśnie te gęsto zaludnione miasta nie są miejscami największej samotności i opuszczenia? Czyż nowoczesne mrówkowce nie stały się właśnie symbolem nowoczesnego odludzia? W wielu jednoosobowych celach ludzie urządzali sobie z czasem z coraz większą perfekcją i luksusem swoje pustelnie. Te cztery ściany, w których, zazwyczaj samotni, czekają na telefon, na wizytę, na coś, co przerwie rozpacz osamotnienia. Któż może w nieskończoność czytać, słuchać płyt, oglądać telewizję, czy też przygotowywać smakołyki na grillu. Tu mamy kawałek nowoczesnej pustyni, miejsce osamotnienia i się: samotność przybrała dziś przerażające rozmiary. Zewnętrznie ludzie coraz bardziej przybliżają się do siebie, ich serca jednak oddalają się od siebie. Sieć stosunków międzyludzkich porwana jest na strzępy. Jakże wielu z nas ma poczucie, że traci grunt pod nogami, czuje się opuszczonymi! Jakże wielu z nas nie ma się komu zwierzyć, załamuje się, traci odwagę, ulega poczuciu bezradności, niemożności przedsięwzięcia czegokolwiek, chciałoby najchętniej „ze sobą skończyć”.Na pustyni każdy jest całkiem sam. Dotyczy to ludzi biednych w tym samym stopniu, co bogatych. Nie ma tu nikogo, do kogo można by zaraz zadzwonić, zapytać, poprosić o radę czy informację. Pustynia jest nudna i jednostajna, ciągle to samo: słońce, wiatr i ma nic, co by mogło odwrócić naszą uwagę. Nie ma nikogo oprócz nas nikogo nie pozostawia bez echa. Stanowi całą rozpiętość fizycznych i duchowych cierpień, defekty psychiczne, granice naszego temperamentu. Także niepowodzenia i upadki, nieporozumienia i niezrozumienia, pogarda i pomówienie – wszystko to kryje w sobie słowo: to wszystko, co „przekreśla” nasze życie, co nas „krzyżuje”, co nam wchodzi w drogę: wszystko, co nas trapi, oczernia i hańbi, co przekreśla nasze plany, wszystko co nas męczy, hamuje i przeszkadza nam, co obraca w niwecz nasze trudy, wszystko, co nie pozwala nam się cieszyć, co nas boli, co nam kaleczy życie, nas nieomal także:Matki pustyni: jedna była… mnichem, inna mieszkała w grobowcuNiepowodzenia zawodowe, brak pracy, kłopoty z krążeniem, awans, który nas ominął; człowiek, który nam działa na nerwy albo odwrotnie: do którego czujemy nadmierną sympatię; ktoś, z kogo należałoby zrezygnować, ale się nie potrafi; uporczywe myśli i depresje; córka, która nie przeszła do następnej klasy, syn, który nie daje sobie rady w Ameryce, „niechęć do słuchania o kimkolwiek z samego tylko rozczarowania”, niemożność zaufania Bogu, bo nic się nie udało – cały ten barwny bałagan może kryć się pod pojęciem pustyni, przez którą musimy iść, co dzień, co – to nazwane i nienazwane fobie, poczucie straty i zawodu, błędne postawy i błędne gesty, drogi naokoło i drogi do nikąd, słuszne lub urojone poczucie winy; rozczarowania, które nie zawsze wyprowadzają z błędu; cierpienia i niezaspokojone potrzeby, dla których jeszcze nie znaleziono imienia, ale które można by sprowadzić do wspólnego mianownika: dłużej już się nie da, mimo, że by się która dosłownie rozbija się o chłód własnego dziecka; oszukana dziewczyna; rodzina, w której nikt już ze sobą nie rozmawia; żona, którą mąż zdradza, lub po prostu zostawia, wyrzuca jak „zużyty mebel”…Tak można by przytaczać szereg przykładów. Pustynia jest w ludzkim życiu realnie obecna. Jest częścią człowieka, życia, każdego życia, jak głowa jest częścią ciała. Nikt, patrząc na swoje życie nie może powiedzieć z czystym sumieniem: „Jestem bezgranicznie szczęśliwy. W moim życiu wszystko dotąd szło jak z płatka!” To byłoby wprowadzanie samego siebie w błąd, oszukiwanie samego siebie. Byłby to człowiek, który nigdy naprawdę nie żył. „Bezgranicznie szczęśliwy” to bajeczka dla grzecznych jest tak stara jak sama ludzkość. Doświadczały jej już wielkie postaci biblijne. Abraham, Mojżesz, Eliasz, Dawid, Jan Chrzciciel, Chrystus, Paweł – każdy z nich miał swoją pustynię, taką czy inną. Jedni doświadczali jej dłużej, inni krócej, jedni w większym, inni w mniejszym przykład Eliasz, prorok Starego Testamentu, miał wszystkiego dość i pragnął umrzeć, jak czytamy w Pierwszej Księdze Królewskiej (19,1nn). Jonasz nie poszedł do Niniwy i uciekł do Tarszisz (= Gibraltar), uważany wtedy za „koniec świata”. Św. Paweł, apostoł narodów, wzdychał nad swoim „nieszczęśliwym ciałem” (Rz 8,23); a Jezus wzdychał nad „złym i cudzołożnym plemieniem” (Mk 9,23; Mt 17,17; Łk 12,50; Mt 26,38).Przez cóż musiał przejść Dawid, który drogo musiał zapłacić za swoje cudzołóstwo, albo Jeremiasz, ten wspaniały i wrażliwy człowiek, który oddał Bogu swoje ostatnie siły! Jakże wzdychali przed laty autorzy psalmów równo 2700 lat temu: Jahwe, jak możesz do tego dopuścić, żeby złość ludzka tak nas prześladowała, abyśmy dusili się w błocie, aby woda sięgała nam po szyję, żeby porywał nas prąd! „Zbudź się Panie, dlaczego śpisz…?”Czytaj także:Abba Antoni: „Tak rób, a będziesz zbawiony”. Ojcowie pustyni wiedzą, co mówiąPrawo pustyni przewija się przez całą historię Kościoła, począwszy od Ojców Pustyni a skończywszy na św. Janie od Krzyża (1542–1591), wielkiej św. Teresie z Avila (1515–1582) i św. Ignacym Loyoli (1491–1556) aż do św. Edyty Stein (1891–1942). Najwyraźniej pustynia to ważna brama do przyszłości prawem pustyni spotykamy się też w naszym codziennym życiu. W tej pustyni przypominamy wyschniętą i popękaną ziemię, która woła o wodę. Ale czyż nie jest z drugiej strony prawdą: kto jest spragniony, ma nadzieję na to, że dostanie coś do picia?Pustynia, jeśli się na niej wytrwa, może stać się wielką życiową szansą. Okazuje się potem, że była to niepowtarzalna możliwość, aby dorosnąć, zdobyć wiedzę inaczej nieosiągalną. Pustynia ma niezwykłe znaczenie dla wewnętrznego dojrzewania człowieka, można wręcz powiedzieć: nieocenioną wartość.„Ludzie pokryci bliznami mają w sobie szczególny żar” (Gisbert Greshake), można było przeczytać swego czasu na jednej z kart kalendarza. Oznacza to: Ludzie Ci nauczyli się, że rany to jednocześnie egzamin z życia, klasówka z życia, aby wypróbować siłę, wewnętrzne przekonanie, charakter człowieka. W tym duchu pisze też Georg Moser, zmarły w 1988 biskup diecezji Rottenburg-Stuttgart, w swej książce: Auf dem Weg zu mir selbst:Cierpienie może uczynić nieczułym i zgorzkniałym; potrafi jednak też otworzyć nam oczy i podarować nam głębsze i klarowniejsze spojrzenie na świat. Burząc fasady i łamiąc lód na powierzchni naszej egzystencji, otwiera nas na nowe doświadczenia i nowe horyzonty. Doświadczenia pustyni nie da się niczym zastąpić. Ktoś kiedyś powiedział:Gdy zastanawiam się nad swoim życiem muszę przyznać: Najcenniejszymi godzinami mojego życia były te, kiedy wydawało mi się, że jestem w sytuacji bez wyjścia. Często odkrywamy, że to, co z pozoru wygląda na nieszczęście, okazuje się wkrótce Ludwig Balling, misjonarz z zakonu Mariannhill, wyraża tę myśl w następujący sposób:Odnowa i nawrócenie możliwe są tylko dla tego, kto krzyżowi mówi tak. Bez krzyża – bez bólu, bez trudu i wysiłku nie ma prawdziwego postępu, również w życiu duchowym. Droga do wewnętrznej reformy prowadzi przez Golgotę. Napis w katedrze w Schleswig jest wyrazem prastarego doświadczenia: „Musimy codziennie umierać, aby nie umrzeć, kiedy będziemy umierać”. Nam, ludziom współczesnym trudno to pojąć. Myślimy „perfekcjonistycznie”. Wszystko musi być doskonałe i stawać się jeszcze doskonalsze: mieszkanie i wyposażenie, od robota kuchennego po telewizor. Do tego świata nie pasuje żaden krzyż, żaden ból, żadne cierpienie, żadna pustynia. Są jak gruba krecha, co przekreśla nasze osiągnięcia. Zdarzyło się to już uczniom: słowa o krzyżu wydawały im się ciemne, tak, że nie mogli ich zrozumieć (por. Łk 9,45).Zrozumieć tego się nie da, można w to tylko uwierzyć. Wiara to jednak więcej niż wiedza. Wiara jest łaską i Bóg chce byśmy o nią prosili. Kto się modli, pokona przeciwności lub może już je pokonał. Ale – nie każdy cierpiący znajduje drogę do wyzwalającej także:A jeśli przez „trudnego brata” mówi do nas Jezus? Ojcowie Pustyni piszą o „słabym punkcie”Fragment książki „Nie ma bezsensownych dróg” Reinhard Abeln, dr filozofii, ur. 1938, żonaty, dwoje dzieci; uzyskawszy niższy stopień nauczycielski, studiował filozofię, psychologię, pedagogikę i antropologię; od 1970 dziennikarz kościelnej prasy, wykładowca na Uniwersytecie Trzeciego Wieku; liczne publikacje dotyczące problemów życiowych, małżeńskich i Kner, prałat, ur. 1911, przez 40 lat duszpasterz parafialny w Studgarcie i Ulm, przez 13 lat kapelan w Klinice Psychiatrii i Neurologii w Rottweil-Rottenmünster, od 1988 proboszcz w stanie spoczynku w domu „Dobry Pasterz” w Untermarchtol; ma na koncie liczne kursy wyjazdowe i dni skupienia; autor licznych książek i broszur z poradami duszpasterskimi w ważnych życiowych problemach. Nie daję sobie z tym wszystkim rady, pomóżcie - Samotnik123321 - 29 Paź 2012 Może to nieodpowiednie forum na takie tematy, ale muszę to gdzies napisać bo nie wytrzymam. Otóż tak jak wcześniej pisałem ten rok szkolny miałbyć dla mnie męką i tak też jest. Mam w klasie "kolegę", który niesamowicie mi dokucza, zaczepia, popycha, a ja z reguły w kaszę napchać sobie nie daję, ale on jest wyższy i silniejszy ode mnie i cały czas o tym myślę, nie daje mi to spać, normalnie w zyciu fukncjonowac, ponieważ cały czas stresuję się kolejnym nadchodzącym dniem w szkole. W domu mam także problemy, jestem powaznie pokłócony z ojcem, nie rozmawiamy już od tygodnia, przez co w domu panuje okropna atmosfera co dodatkowo mnie dobija. Kolejną rzeczą jest nauka, z którą( co prawda mam całkiem niezłe oceny) ale nie daję już sobie rady, siedzę do późna, potem padam z nóg a i tak nie moge zaspać, bo stresuję się tym wszystkim. Moje otoczenie mnie wykańcza i mam już tego wszystkiego dość. Co mam zrobić, żeby zachciało mi się życ? Czuję się nikim i gorszym od wszystkich wokoło. Mam 15 lat. Proszę o rady. A i jeszcze mam kompleksy z powodu swojego wzrostu. Chodze do 3 gimnazjum a mam ledwo ponad 160 cm wzrostu. Jestem jedną z najniższych osób w klasie. Re: Nie daję sobie z tym wszystkim rady, pomóżcie - masterblaster - 29 Paź 2012 Samotnik123321 napisał(a):bo stresuję się tym wszystkim. Moje otoczenie mnie wykańcza i mam już tego wszystkiego żeby nie wiem jak chciało to nie zmieści się w Twojej głowie, ale myśli o tym co otacza i przytłacza owszem. Otoczenie bywa niewygodne przez jakiś określony, ograniczony czas. Prawdziwa zmora to myślenie.. Re: Nie daję sobie z tym wszystkim rady, pomóżcie - Samotnik123321 - 29 Paź 2012 najlepiej nie mysleć o tym wszystkim, ale niestety trudno odizolować się myślami od czegoś co mnie otacza na co dzień, dzięki za miłe slowa Re: Nie daję sobie z tym wszystkim rady, pomóżcie - Riverside - 30 Paź 2012 W mojej szkole był chłopak, któremu ciągle dokuczali. On jednak się tym nie przejmował, skupiał się na nauce, rozwoju pasji i zainteresowań. Był bardzo ambitny, imponował mi tym, że uczy się pomimo wyzwisk, ciagłego prześladowania. Rezultat? Obecnie ma najlepszą pracę z nas wszystkich ze szkoły, mnóstwo przyjaciół, znajomych. Doszedł już tam, gdzie inne osoby, które mu dokuczały, nie będą nigdy. Był tez drugi chłopak. Jego też się czepiali "koledzy". Nie był wcale głupszy od pierwszego, ale niestety, zbytnio przejmował się opinią innych. Nie brał pod uwagę, że szkoła to okres przejściowy, później zmieni otoczenie. Nie bedzie miał styczności z prześladowcami. Zbytnia wrażliwość, przejmowanie się opinią innych, doprowadziła go do depresji. Mógł iść na studia, zdobyć świetną pracę, a takze znajomych. Niestety, zdal sobie z tego sprawę dopiero w wieku 27 lat. Ten pierwszy pracuje teraz w znanej stacji tv jako reporter, ten drugi to ja. Szukam dopiero pierwszej pracy, nie mam praktycznie żadnego wykształcenia (poza ledwo zdobytą maturą) więc jest dosyć trudno. Zaczynam życie od nowa, ale straciłem wiele młodości. Myślę, że sam wyciagniesz wnioski z tych 2 historii. Re: Nie daję sobie z tym wszystkim rady, pomóżcie - Zasió - 30 Paź 2012 Och, jaka pyszna rada, wujku dobra rada! Ale wiesz, ze skupienie się na pasji, rozwoju zainteresowań itp. oraz olanie środowiska nie musi przynieść wcale pozytywnych efektów? Nie każdy jest pewnym siebie bucem jak większość dziennikarzy. Tłumienie emocji, brak reakcji, przeczekiwanie - mogą bardzo róznie wpłynąć na psychikę. A co jeśli ktoś będzie ambitny, skupi sie na nauce, tylko niespostrzeżenie cos sie w nim przekręci przez atmosferę i otoczenie? A co jeśli będzie liczył mimo wszystko, zę znajdzie przyjaciół w liceum, bo będzie pragnał ciągle stworzenia jakichś relacji z innymi, ale mu sie już nie uda, bo go atmosfera przygniecie i skrzywi? Wiesz jakie było dzieciństwo wielu forumowiczów? Owszem, nie wiemy jak wyglądało dotychczasowe życie autora (wielu fobików wcześniej zaczynało ) - czy też był samotnikiem, czy obecnie, jako "samotnik", ma mimo wszystko masę innych znajomych i jednego tylko prześladowcę... ale jak czytam coś takiego jak to, co napisałeś, to przed oczyma staje mi standardowy rodzic co to nie rozumie, ma w nosie i pierdzieli komunały w stylu "a jakie tam problemy, a nie przejmuj sie debilami, a skup sie na nauce, a gimnazjum zleci, a w liceum to kogoś poznasz, a oni są przecież głupsi". A potem ląduje się u psychologa i w aptece z receptą na SSRI. Wpisując się w konwencję - tak, dla mnie też życie miało być bajką jak sie skupie na nauce i ie będę ogladał na innych. Re: Nie daję sobie z tym wszystkim rady, pomóżcie - Riverside - 30 Paź 2012 Dziękuję, mój wielbicielu. Delektuj się nią do oporu bo to już ostatnia . Nie musi, ale moze. Na czym chłopak się ma skupiać? Na negatywnych myślach? Pisałem względem siebie, nie wiem co zrobi autor, to jego decyzja. Niczego nie narzucam. Myślę, że doświadczenie innej osoby, która przechodziła to samo moze pomóc. Skończ też ze stereotypami na temat różnych zawodów. Tego "buca" nie skomentuję. Myślisz, ze jak ktoś ma siłę przebicia większą od Ciebie to jest gorszy? Nie, jest mądrzejszy. No i przede wszystkim, nie jest tchórzem idącym na łatwiznę. Jak w pewnej piosence: "Bo tak łatwiej, tak łaaaatwiej" Pisałeś coś o tłumieniu emocji wcześniej. Popracuj nad tym. Przemyśl także czy ten temat ma na celu skompromitowanie mojej osoby, wyrzuceniu z siebie frustracji na kogoś, kto ma inne podejście od Ciebie, czy też pomoc jego autorowi. I nie mówię tęż, że ma zrezygnować całkowicie z przyjaciół. Chodziło mi o to, aby nie przejmował się osobami, które jego przyjaciółmi raczej nie zostaną. Kto zostanie jego przyjacielem, jeśli całkowicie się załamie, zamknie w sobie? Co do dziecinstwa, tu nie chodzi o ciągłe skupianie się na przeszłości, na traumatycznych wydarzeniach, ale na budowaniu przyszłości. Za 10 lat też będziesz pisał na forum swoje bolączki i czepiał się osób, które próbują pomóc? Ok. Ty pewnie tak, patrząc na Twoje podejście. Na resztę Twojego pseudo psychologicznego bełkotu i próby analiz odpisywać nie mam zamiaru. Najlepiej od razu zakładać najgorsze. Nic nie róbmy, nie walczmy, przejmujmy się wszystkim i wszystkimi. A potem wylewajmy swoje żale na forum. Skazujmy się na cierpienie jednocześnie nic nie robiąc aby to zmienić. A jak ktoś nam delikatnie cos zasugeruje to zadepczmy go jak mrówkę. A co. Mnie pokopali to i ja spróbuję pokopać innych. To takie przyjemne. Sprawia, że lepiej się czujemy ze sobą! Ja mam źle wiec niech i inni tak mają. Pisałeś, że moje posty Cię irytują. To widać . Zresztą, co do irytacji. Myślę, że wystarczająco już jesteś wkurzony własną osobą, własnym życiem, więc nie będę Ci jeszcze dokładał moimi postami, mimo tego, że byłoby czego . Re: Nie daję sobie z tym wszystkim rady, pomóżcie - Luna - 30 Paź 2012 Z łaski swojej, dajcie sobie spokój z personalnymi wycieczkami, przezwiskami i przypuszczeniami, jak będzie wyglądała czyjaś przyszłość. Z góry dzięki. Re: Nie daję sobie z tym wszystkim rady, pomóżcie - uno88 - 30 Paź 2012 Dla mnie z przejmowaniem się i wrażliwością jest tak samo jak z wiarą w Boga. Nie zależy to od nas zupełnie ,ale wydaje się ,że i owszem. Mam 24 lata i jak patrzę wstecz to do dziś żałuję bujek w których nie wziąłem udziału. Czy ktoś silny ,czy słaby, ludzie mają słabe punkty. Tym bardziej ,że to tylko jedna osoba ,a nie żadna zgraja. W rolę ofiary trzeba wejść ,aby nią zostać. Oczywiście nieświadomie ,ale jednak. Nie chodzi o odporność na zaczepki ,ale o odważne reakcje. O postawienie się z użyciem siły włącznie. Jak koleś ma za dużo teścia to je*bnij mu w jaja. Straszne jest to ,że rodzice potrafią wychować chłopaka w wierze ,że lepiej dać się upodlić ,niż komuś zrobić krzywdę. Re: Nie daję sobie z tym wszystkim rady, pomóżcie - Zasió - 30 Paź 2012 Luna - Zaraz tam wycieczki osobiste... Ze względu na treść rady Riverside, przypominającą mi jako żywo to, co opisałem, poczułem potrzebę by ją skomentować. Tyle. Nie zamierzam sie tu wdawać w pyskówki. Ale pozwolisz, że odpiszę ten jeden raz i wyjaśnię, o co mi chodziło... Riverside - śmiem twierdzić, że irytację i frustrację potwierdzoną zawrotną liczbą osobistych wycieczek 100x bardziej widać w tej chwili po tobie, niż po mnie. No tak, bo ośmieliłem się mieć jakieś zastrzeżenia... W przedmiocie mojej irytacji - akurat pisząc tego i poprzedniego posta zirytowany mogę być co najwyżej pewnymi problemami zdrowotnymi, ale na pewno nie FS ani swoim życiem. A jutro początek terapii, tra la la... Zielono mi Nie bierz mojej wypowiedzi tak bardzo do siebie (nie reaguj tak fobicznie ), chodziło o jej treść. No i, tak już na marginesie, nie wiem kto tu powinien się uczyć panowania nad emocjami i ich tłumienia. Na pewno nie tylko ja. Też bazuje tylko a swoich przemyśleniach. Oczywiście - chłopak nie ma się skupiać na negatywnych myślach. Serwujesz tu jednak historię o dwóch chłopakach, z których to jeden był ambitny i sie uczył - uczył się pilnie i w efekcie właściwie zrobił na złość prześladowcom! I teraz to ma forsę i pozycję, i ma satysfakcje, jak nerd z amerykańskiej komedii. Tylko ze ja przypuszczam, iz ten twój kolega albo miał bardzo silną osobowość, wiedział czego chce i był pewny siebie, albo jednak miał bardzo mocne oparcie w bliskich/rodzinie itp. Autor nie wygląda mi na taką osobę, wątpię, by tacy ludzie szukali pomocy na forach typu PhobiaSocialis, by kiedykolwiek tu zawędrowali - o ile nie będą o fobikach robić zewnego reportażu do Uwagi. Jak dla mnie z twojej wypowiedzi nie wynika tylko to, by autor wąkku spróbował się mimo wszystko uczyć - co jest oczywiste, trzeba sie starać nie zawalić wszystkiego - i bez względu an to, co sobie myślisz, też coś o tym wiem. Twoja wypowiedź IMHO ma inny wydźwięk - zamiast koncentrować się na tym, co złe, lepiej zignorować rzeczywistość, zapomnieć o niej, i "skupić się na nauce" Nie, tak naprawdę - uciec w nią. Ale ucieczką nie rozwiązuje się problemów - bez względu na to, czy będzie to ucieczka w alkohol, dragi czy pracę/naukę. Uciekajacy w naukę, budujacy na zdobywaniu piątek swój świat i rekompensujący tym sobie problemy z prześladowcami nie zajadą na tym IMHO na fotel prezesa. Jasne, mogę wyciągać za daleko idące wnioski i może to naprawdę chwilowy kryzys i załamanie, jakie miewa każdy w pracy i szkole (zatargi z tym i owym, czasowe nieporozumienia), chłopak generalnie jest pewny siebie, wie czego chce, ma cel, jakichś życzliwych ludzi w pobliżu... ale nie to, jak mi się zdaje, wynika z pierwszego posta. Świetnie pasuje tu post uno - zresztą, pamiętam szerszą dyskusję w tym tonie z jego udziałem. Takie "ucz się i nie zwracaj uwagi" - to bierna postawa. A ten problem, ze szkoła, trzeba jakość ugryźć. Albo przez wsparcie bliskich, pedagoga, i "podkablowanie" nauczycielom, albo - o czym pisze uno - jeśli to wykonalne, przez stanowcze postawienie się i szczanie na ocenę ze sprawowania. Tyle ona warta, co zeszłoroczny śnieg. Ty napisałeś tylko by zamiast patrzeć na prześladowcę, rozwijać swoje pasje. A ja napisałem, z jaką postawą mi sie to kojarzy. Re: Nie daję sobie z tym wszystkim rady, pomóżcie - Riverside - 30 Paź 2012 Masz całkowitą rację Zas. Ta osoba była bardzo silna psychicznie. Pamiętam, że zawsze na apelach w szkole był prowadzącym, czasami nawet coś zaśpiewał i nie było po nim widać żadnego spięcia. Cóż mogę powiedzieć, przepraszam Ciebie i autora tematu. Pisałem pod wpływem emocji, też fakt. Ech, kiedyś mi minie to przewrażliwienie . Ale jakąś odpowiedzialność za swoje czyny mieć powinienem, mimo wszystko. Z postem Uno też się zgadzam, częściowo, bo jednak nie przepadam za odpowiadaniem przemocą na przemoc. No ale, czasami trzeba się postawić Pozdrawiam szczerze i serdecznie, co złego to nie ja. Re: Nie daję sobie z tym wszystkim rady, pomóżcie - Samotnik123321 - 30 Paź 2012 Dzięki za rady Re: Nie daję sobie z tym wszystkim rady, pomóżcie - Michał - 30 Paź 2012 Kto jest silny psychicznie. Co to jest siła psychiczna? Czy silny psychicznie jest ktoś kto przetrwał, przeżył (tak, jak potrafił) mimo przeciwności, których ktoś inny może by nie przetrwał, ale jednak odbiło się to na jego kondycji życiowej, że obecnie jest w dup*e? Czy silny psychicznie jest ktoś kto miał wsparcie w rodzinie i bez problemu nawet nie zastanawiał się nad jakimiś przykrościami? Ach zaprawdę powiadam Wam, nie wiadomo i nie damy rady tego ocenić się mi zdaje. (bo przecież ten, który był biorcą siły ją zgromadził, to trudno, żeby był słaby, prawda?) Mógłby ktoś porozmawiać z moją podświadomością, bo wszyscy z nią rozmawiają, ale ani ja tego nie potrafię, ani nikomu się jeszcze nie udało? To w kwestii wyjaśnienia, że nie warto się przejmować (i czym). Re: Nie daję sobie z tym wszystkim rady, pomóżcie - piotrus1989 - 14 Lis 2012 Wiem jedno ,rady tobie dać nie mogę bo nie chcę brać odpowiedzialności za te rady, jedynie podzielę się przemyśleniami . Co do kłopotliwego kolegi to polecam zwrócenie uwagi na Krav magę . Same ćwiczenia fizyczne dają dużo endorfin , przebywanie z ludźmi pewnymi siebie uczy nas przez obserwacje też pewności siebie . A myślę że te kroki mogą pomóc w nauce . Na końcu polecam udanie się do psychologa bo gdyby nie on to z moimi myślami samobójczymi nie pisałbym moich przemyśleń . Re: Nie daję sobie z tym wszystkim rady, pomóżcie - Martwy - 12 Sty 2017 Mam nadzieję, że Twoje życie się zmieniło na lepsze. Re: Nie daję sobie z tym wszystkim rady, pomóżcie - Amcio - 13 Sty 2017 czym predzej zglos to wychowawcy, pedagogowi to da Ci spokoj pisze z doswiadczenia teraz zaluje ze tego nie zglosilem, silny psychicznie to ten ktory wytrzymuje cierpienie czyli 1 definicja Michala. Re: Nie daję sobie z tym wszystkim rady, pomóżcie - vesanya - 13 Sty 2017 Przypominam, że temat jest sprzed kilku lat Re: Nie daję sobie z tym wszystkim rady, pomóżcie - Amcio - 13 Sty 2017 hahhaha faktycznie xD Re: Nie daję sobie z tym wszystkim rady, pomóżcie - WinterWolf - 13 Sty 2017 Ale chciałeś pomóc, z resztą obecnie mam podobny problem z teoretycznym kolegą ,,Wiecie niewiem co sie ze mna dzieje...najchetniej po pracy chodziłabym odrazu spać, nie chce żeby ktos do nas przychodził, nie ubieram sie jak kiedyś, teraz tylko tak żeby nikt mnie nie widział....nie rozmawiał ze mną....niekiedy łapie sie na tym że nie potrafie znaleśc odpowiedniego słowa jak mówię o czymś." itd. , itp.... Znam dobrze te uczucia Zajączku...cierpię z trochę innego powodu. myśl, że bardzo skrzywdzę dzieci trzyma mnie przy życiu. Walcz dla swojego dobra i syna, on niczemu nie jest winien, bardzo Cię potrzebuje... Wiem, że to ponad Twoje siły, ale walcz Zajączku...sama ze sobą...walcz...pokonaj ból, załamanie...powoli, drobnymi kroczkami, ale zrób to... Jestem na etapie nic nierobienia, nie mam pracy i beczę, beczę, nigdzie nie chodzę...itd... ale wiesz, kilka dni temu poszłam na od dawna odkładaną wizytę u stomatologa...wyszłam z gabinetu zadowolona, heh, wręcz uskrzydlona w duszy myślałam sobie: rany dokonałam tego, dokonałam, zrobiłam coś dla siebie...phi, ktoś powie, wielki tam wyczyn...tak...dla mnie to był wielki wyczyn...jeden z wielu, których chcę jeszcze dokonać, dla mnie i dla moich dzieci... Tak i Ty Zajączku...takimi drobnymi a zarazem wielkimi wyczynami walcz o swoje szczęście, nie pozwól się pokonać....